Jaskinia

- Po pobycie na tej wyspie moje życie już nigdy nie będzie takie same. Zmieniałam się. Inaczej patrze na wszystkie sprawy. Chcę skończyć studia i zaopiekować się Leo - synkiem mojej siostry. Obiecałam to jej. A ty Will?

-Ja niemam do czego wracać,gdzieś sie może ustatkuje,ciężkie jest życie samotnika.

- O ile wogóle wrócimy do tego życia...to jest teraz ważne by przetrwać.

Podsumował ich dyskusję z uśmiechem

-Jeśli Pete bedzie tak działac dalej to wątpie bym dożżł powrotu-powiedział. -Jednak mi się do tego nie spieszy

- No to teraz już nie jesteś sam. Masz przyjaciół. A już na pewno jedną przyjaciółkę - powiedział do Will
- Tak masz rację - odwzajemniła uśmiech Artemisa - musimy nie dać sie zjeść misiom i nadsłuchiwać helikopterów.

-dziekuje ci Lynett,jestes wartościową przyjaciółką,że swojej strony dodam żę zrobie wszystko by utrzymac każdego z tej grupy przy życiu

- Pomóc wam z tymi balami?

-jasne,ale niestety niemam już noża

- Jeżeli chcesz...na pewno pomoc się przyda . Jakakolwiek. Ciężko się robi ale...idzie...

*Zaśmiał się.-*

-Możesz mi pomoc je wkopywać w ziemie-kijów jest dość dużo,powinny starczy

- Dobrze nie ma sprawy. Bierzmy się do pracy.

-Rozpoczeli pracę wkopując w ziemie przy najwiekszym wejsciu prowizoryczne dzidy.Swietna dziewczyna z tej Lynett,taka zaradna,samodzielna,narescie ktoś komu można zaufać-i zdał sobie nagle sprawe z tego ze jej sie przyglada od pewnego czasu.Z niechceniem odwrocił wzrok

- Hej! Mamy coś! To jest chyba plandeka. Co ona robi w dżungli? Will co z nią zrobimy? Wiem tyle że na pewno się przyda...

-plandeka hmm przyda sie,można by było pod nim zrobić jakieś składowisko np na bagaże

- A może... Chociaż nie... Beznadziejny pomysł... - powiedziała z rezygnacją.
Dlaczego w ogóle przeszło mi to przez głowę?! Taka głupota... Przecież wszyscy mnie wyśmieją za takie pomysły... Ja chcę do domu!!!