Wyprawa (z jaskini)

-Powiedziałem spokój-i z całej siły przylał mu w krzyż kolbą pistoletu.Leechero puscił Artemisa,zatoczył się i upadł na ziemie

Odbiegł chwilę od nich na jakiś czas i odwrócił się zmęczony.

- Morderca! Podły...wściekły...nic Cię widocznie nie zmieniła podróż. Tak! Bestio...

Krzyczał wściekły z jakiejś odległości.

Jako tako nie odczuł jego ciosów. Parę siniaków miał w okolicach klatki piersiowej a tak to nic więcej.

- Lechero proszę, już wystarczy. Przestań. Stop!

- Lechero! Ty też zaczynasz świrować na tej wyspie. Tak jak ja... Obiecajmy coś sobie... Bądźmy normalni... Rzadnych noży... I bijatyk... Popełniania samobójstw... I myśleniu o zabijaniu... Lechero... Obiecuję, a ty?

- Nie wiem - powiedział wkurzony po czym zaczał iść szybkim krokiem.

- Wrr...co za ...

Nie dokończył, gdyż szybciej dołączył do grupy nie chcąc się oddalać. Spoglądał na Lechero mimo wszystko z pogardą. Nie na tle jak mówiłem etnicznym a jego sposobu bycia...no i teraz tego ataku na niego.

-Lechero stój-powiedział i wymierzył w jego stronę pistolet.-Mamy pare spraw do wyjaśnienia,muszisz obiecać ze takie zachowanie sie już nie powtorzy-powiedział

- Przed nami kawał drogi, a tu już na początku takie przeżycia - powiedziała do Willa - mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej.

- Strzelaj! Strzelaj! Proszę bardzo. Dopuki on tu jest na tej wyspie nie moge niczego obiecać.

-mam nadzieje ,ze bedzie wszystko wporządku0powiedział wciąż nie zdejmujac Lechero z celownika.-Lechero zadałem ci pytanie pamietasz.Przed chwila mowiles ze chcesz z tym skonczyc,z zabijaniem a teraz planujesz kolejne.Jak ci możemy ufać skoro zmieniasz zdanie

- Bo co? Bo może jestem na jakiejś liście do odstrzelenia z grupy tak jak Evelyn? Nie boję się Ciebie a tym bardziej śmierci...I mamy iść do tego bunkra znaleźć coś tam a nie powykańczać się...przypominam Ci Le-herosie...

W końcu zdobyła się na wypowiedzenie słowa.
-Lechero. Przez twoje zachowanie zrozumiałam że nie warto się zabijać. Nawet nie wiem dlaczego twoje zachowanie sprawiło że jestem normalna. Nie warto się przecież zabijać przez jedną... Nic nie wartą dla ciebie osobę. Ale teraz obiecaj... Proszę cię, obiecaj... Obiecaj że już nigdy rzadnych noży, bijatyk, i... zabijaniu się... Obiecaj mi... Tylko jedna ratnia dusza na całej wyspie... William też jest ok. Ale to całkiem inny charakter... Obiecaj... Proszę...

- Lechero spokojnie, dobrze wiesz, ze nikt cię nie zabije, ale nie możesz się rzucać na ludzi z pięściami

- Ok obiecuje. Powiedział szeptem do Kate. To się już więcej nie powtórzy - powiedział do wszystkich.

-No mam nadzieje-powiedział i schował pistolet do spodni.-Podajcie sobie recę na zgode ok?