Plaża (przednia część samolotu)

-Oczywiście.-powiedziała do siadającej Lynette.

- Wiesz Claire - zaczęła ostrożnie - ja wiem, że teraz wszyscy deklarują swoja pomoc. Obiecują, ze dziecko się znajdzie, a ty w dalszym ciągu nie możesz wziąć go w ramiona. Nie obiecuję ci, ze ruszymy zbrojnie na Innych i odbijemy twojego synka. To na razie niemożliwe i wątpię żeby kiedykolwiek możliwym sie stało. Teraz jednak budujemy tratwę. Ma ona być naszym ratunkiem. Dzięki niemu wrócimy do normalnego świata. I nie zostawimy maleństwa. Istnieje policja, media, służby specjalne. Oni muszą zająć sie tym Innymi. Pozamykać ich w więzieniu. I uwolnić twoje dziecko.

Uśmiechnęła się lekko.
- Wiem, że Inni są bezwzglęni i szukanie ich po dżungli to strata czasu, bo przecież nie wiemy gdzie są. Liczę, że ta tratwa będzie najwspanialsza i szybko dotrze do brzegu. A co do dziecko, ja już straciłam nadzieję, że je jeszcze kiedyś zobaczę.-to ostatnie zdanie ledwo powiedziała.

- Zobaczysz Claire. Zrobię wszystko, żeby tak było. Dosłownie wszystko.
Uścisnęła Claire i wróciła na budowę.
[tratwa]

Michael odpoczął zjadł owoc i popił wodę którą dał mu Ryan. Zobaczył że tratwa jest już prawie ukończona. Podszedł więc bliżej aby porozmawiać z jej budowniczymi.

[tratwa]

Po rozmowie z Ateną i Willem, Michael wrócił do swego namiotu, zapisał coś w swoim dzienniku i poszedł przejść się brzegiem morza.

Siedział w swoim szałasie i rozmyślał nad wszystkim.
Kim oni są? Po cholerę w ogóle po nas przychodzili? I po co im dziecko Claire?
Wyjrzał przez "drzwi".
Zauważył Claire i do niej podszedł.
-Jak tam? wszystko w porządku?

-Wszystko jest w porządku.-powiedziała.

-A to dobrze-powiedział uśmiechając się do niej.
-Teraz Peter rozmawia z tym Innym. Jak mu tam?

-Słyszałam, że nie chce podać imienia.

Michael zauważył rozmawiających Claire i Charliego. Podszedł więc do nich.
-Cześć, o czym rozmawiacie, jeśli wolno spytać?

-Cześć! A tak rozmawiamy se o tym Innym. Nie chce podać imienia?-zwrócił się do Claire-Szkoda... Byśmy zaszantażowali Innych-powiedział z lekkim uśmiechem...

-On nic nie powie. Mówi że sie boimy mu coś zrobić. I że nawet jak byśmy go zabili to i tak nic nie da bo ON (nie wiadomo o kogo mu chodzi) i tak z nami zrobi co chce.

-Ktoś tam mówił, że można by go wymienić na dziecko, ale jakoś ten pomysł nie wszedł życie.

-To ja i Boone proponowaliśmy ale nikt nas nie poparł.-odpowiedział Michael.

-Może zmienimy temat? Jak myślisz Michael kiedy ta tratwa wypłynie.-spytała się. Nie chciała gadać już o Innych i o dziecku.