Plaża (przednia część samolotu)

Kilku rozbitków pobiegło do jaskiń.
Ona została. Leżała na piasku ciesząc się z zaistniałej sytuacji.
Pasowała jej ta kłótnia i podzielenie na grupy.
Przynajmniej nie było tłoku na plaży.
Wstała i ruszyła w stronę koszyka z owocami.

Patrzył jak przerażona dziewczyna oznajmia wszystkim o wypadku w jaskini pobiegł za tamtymi myśląc że na coś może się przydać

[jaskinia]

Zostawiła na chwilę Boone'a samego i usiadła sobie na brzegu oceanu.

Podeszła do siedzącej blondynki.
-Pusto się zrobiło, prawda? - Usiadła obok niej. - Chcesz Mango? - Spytała pokazując zółty owoc.

Wróciła na plaże i podeszła do Jina. Opowiedziała mu co wydarzyło się w jaskiniach. Potem poszła i położyła się w namiocie. Była bardzo zmęczona.

Wzięła owoc od dziewczyny
-Dzięki, trochę zgłodniałam

Czas dłużył się na plaży. Osobom, które pozostały na niej nudziło się. Jin zbierał ryby, które wyrzuciła fala. Boone rysował coś na piasku przekazując swoje myśli Shannon.

Nagle zza drzew wyłonił się Ethan. Mało znany wśród rozbitków mężczyzna. Szedł przez plażę w kierunku oceanu. W jego oczach było widać przerażenie.

Peter tracił cierpliwość. Wstał i zaczął szukać Sayid'a.
Już dawno powinien przyjść... O znowu Ethan...

Wstała i podeszła do Petera.
-Kto to zrobił?-zapytała gwałtownie, w sumie nie wiedziała dlaczego-Kto zabił tą dziewczynę?

- Kto?... - Peter był zamyślony - Wedłgu mnie Will, ale teraz to nieważne. - Widziałaś może Sayid'a? Zresztą nie będę owijał w bawełnę... Organizuję wycieczkę po wyspie Wink

Jesteś zainteresowana?

Spojrzała na niego z uniesioną brwią.
-No cóż...mogę iść...-powiedziała z lekką niechęcią.

- Jeśli nie czujesz się na siłach to lepiej zostań. To może potrwać nawet kilka dni, a nie wiadomo co tam zastaniemy.

-Nie no, poradzę sobie-powiedziała-To, że wyglądam na jakąś lalunię to nie znaczy, że jestem słaba-puściła mu oczko
-Wybacz ale muszę wracać do Boone'a. Jeszcze się nie otrząsnął po tych kilku dniach w dżungli-powiedziała i odeszła do przyrodniego brata.

Wrócił na plażę. W kieszeni trzymał worek z kamykami.

- Hey, Peter! Mogę na chwilę? - wskazał na miejsce koło ogniska - Chciałbym z Tobą pogadać.

Przez cały czas siedział w namiocie, chodził po dżungli ale bez celu. Nawet nie wiedział co się dzieje.
Wyspa tak na niego podziałała.
W miastach miałby co robić.
Już skończył mu się pomysły co miał robić więc postanowił zagadać do kogoś.

Podszedł do grubego [;]]:
-Witaj. A czemu nas tak mało. Gdzie reszta ludzi?