Plaża (przednia część samolotu)

- Na pewno Art - usłyszała słowa chłopaka - Musimy w to wierzyć. Pusto sie tu teraz zrobiło, nie?

- O...nie wiem jak masz na imię ale pamiętam Cię z wyspy. Azjatką jesteś prawda? Myślałem, że wszyscy śpią...Mam nadzieję, że wrócą. W końcu to nasza jedyna nadzieja. Mam nadzieję, że trafią na jakichś rybaków. Ale przeważnie rybacy też mało co wiedzą...oprócz rybołówstwa.

Mówił i wyszedł z namiotu. Usiadł niedaleko swojego azylu i spojrzał na nią.

- Mam na imię Sun. Pochodzę z Korei. Uwierz mi rybacy znają się jeszcze na paru innych rzeczach - powiedziała nieco rozzłoszczona

- Miło mi Sun. Hmm prawie jak Słońce. A na czym znają się rybacy? Nigdy za nimi nie przepadałem. Bynajmniej w moich stronach przeważnie oni byli...już schorowani, na emeryturach ale sobie łowili bo nie mieli co robić. A jak jest u Ciebie? Z mojej wiedzy...to łowią tam ryby by przetrwać gdzieś prawda? Prawie jak my. Nie mamy żadnego mięsa prawie. Tylko owoce, to musimy łowić ryby.

Michael zjadł owoc i poszedł się przejść. Usłyszał rozmowę Sun i Arta.
-O cześć wam-powiedział
-Ale.. co ja mówię-popatrzał teraz na Sun.
-My się nie znamy, znaczy ja wiem że masz na imię Sun bo ktoś mi tam powiedział ale osobiście się nie znamy.- był zakłopotany.
-Michael jestem.

- Miło cię poznać Michael - uśmiechnęła się do chłopaka - teraz już znamy się osobiście - mrugnęła do niego.
- Art, rybacy są bardzo mądrzy życiowo. Porozmawiaj kiedyś z którymś to sam zobaczysz. Morze uczy ich życia.

Podszedł do Artemisa

-Cześć. Wiesz co? Ta wyspa to najlepsze miejsce by się zapoznać. Jestem Boone-wyciągnął do niego rękę.

Spojrzał do góry. Fajnie się zaczynało robić bo bynajmniej byli w jednej grupie teraz. Siedzieli obok siebie. W zwartej grupie. Podał mu rękę do góry i uśmiechnął się.
- Miło Mi Boone. Jestem Art. Chcesz to usiądź tu z nami. Tak sobie gadamy. A w grupie siedzieć zawsze raźniej i bezpieczniej.

-Ciekawe jak sobie radzą nasi "żeglarze"?-rzucił temat Michael.

- Pewnie niedługo przyjdą z jakimiś rybakami. I dotrzemy do jakiejś wioski...hmm ciekawie by było. Żeby tylko jakieś dzikie zwierzęta ich nie zaatakowały.

-Jakie zwierzęta masz na myśli? Może potwora z Loch Ness?-zażartował Michael.

Wszyscy rozbitkowie mieli trudności z zaśnięciem. Zastanawiali się jak potoczą się losy tratwy. W końcu nastał ranek.

Boone: 75XP
Claire: 90XP
Sun: 120XP
Michael: 100XP
Paulie: 50XP
Artemis: 80XP
Charlie: 100XP
John: 90XP

Dzień 14

Wstał.
Ale przez to że nie spał całą noc czuł się jak... napity.
Wyszedł z szałasu i zaczął iść przed siebie.
Zauważył grupkę osób.
-O cześć!-powiedział zaspany...

-O, siema Charlie.-przywitał chłopaka Michael.

-EE.... jak widzę tylko ja jestem taki... "zamulony"-powiedział uśmiechając się...
Cały czas chciało mu się spać.
-Ciekawe czy szybko przypłyną... Już się nie mogę doczekać. A ty?>-powiedział do Michaela...